Wtopa Wojcieszyce
Piękny Poranek
Jak zwykle co niedzielę wybraliśmy się do lasu, nic nie wskazywało na to że ma się zdarzyć coś złego, słoneczko świeciło, prawie żadnej chmurki na niebie. Jechaliśmy sobie po małej polance, kiedy nagle okazało się, że na środku polanki leży drzewo. Staneliśmy by sprawdzić jak można by je objechać, kiedy wróciliśmy okazało się że nie możemy się ruszyć.
Walka z Błotem
Od razu zaczeliśmy wyciągać UAZ-a, próbowaliśmy podkładać drewno pod koła (dla lepszej przyczepności), podnieść go podnośnikiem (wtedy mieliśmy tylko garażowy, a hi-lifta kupiliśmy dopiero po tym zdarzeniu) ,podkopać koła saperką (teraz mamy już dobry szpadel) ale nic to nie dało. Po około dwóch godzinach zmęczeni kopaniem postanowilismy pójść do pobliskiej wioski odległej (na szczęście) o 3 kilometry po pomoc.
Nie Jesteśmy w Błocie Sami 
Kiedy wreszcie doszliśmy do wioski spotkaliśmy dwie starsze panie, poradziły nam żebyśmy poszli do syna wójta. Syn wójta zgodził się i pojechaliśmy. Po około 20 minutowej przejażcce pełnej dziur i kałuż dotarliśmy do naszego UAZ-a. Byliśmy już pewni wygranej ciągnik już zawracał żeby nas wyciągnąć kiedy nagle stanął i pomimo usilnych prób już nie ruszył. Teraz nie tylko my byliśmy w błocie był tam też ciągnik. I znowu po 30 minutowej raczej nie potrzebnej walce właściciel ciągnika zadzwonił po kolegę.
Wielki Koniec
Wreszcie nadjechał drugi ciągnik i spróbował wyciągnąć pierwszy ciągnik ale nie udało mu się. Więc najpierw wyciągnął nas następnie my wraz z ciągnikiem wyciągneliśmy pierwszego. Lecz i tym razem nie obyło się bez niespodzianek. My i drugi ciągnik byliśmy podczepieni do tej samej liny, my byliśmy w jej połowie, a ciągnik na jej końcu. Ciągnik i my ruszyliśmy i wyciągneliśmy pierwszy ciągnik ale drugi ciągnik nie zatrzymywał się i pociągnał nas jakieś 10 metrów. Potem już odjechaliśmy wraz z ciągnikami, a kierowcom daliśmy tyle ile mieliśmy przy sobie.
A zdjęcia z tej pechowej wyczieczki są TUTAJ.